niedziela, 4 stycznia 2015

Rozdział 4

  ////NIE SPRAWDZONY/////


Wchodząc do domu, trzasnęłam drzwiami i poszłam do pokoju mojego brata. Po drodze Chace i Chad próbowali się dowiedzieć co się stało, ale gdy posłałam im spojrzenie typu lepiej-mnie-nie-zatrzymujcie, odpuścili. Nawet nie wysiliłam się aby zapukać, po prostu wtargnęłam do jego sypialni.
-Sean!-krzyknęłam, ale nikt mi nie odpowiedział.-Sean!-spróbowałam jeszcze raz lecz głośniej.
 Już po kilku sekundach usłyszałam kliknięcie zamka. Odwróciłam się w stronę drugich drzwi, które najprawdopodobniej prowadziły do łazienki. Po chwili Sean wszedł do pomieszczenia w samych krótkich spodenkach.
-Co się stało Meg? Właśnie miałem brać prysznic.-oznajmił.
-Chciałam się tylko spytać co się stało po tym jak sobie poszłam? No wiesz przed kawiarnią gdzie pracuje Patricia.-spytałam ze spokojem. Chciałam sprawdzić czy powie mi co powiedział Justinowi.
 Widziałam jak się zmieszał i podrapał się po karku. Zawsze tak robił jak był zdenerwowany.
-Umm, no nic, a co się miało stać?
 "Zła odpowiedź braciszku"-pomyślałam.
-Okej miałam nadzieję, że sam mi powiesz, ale najwyraźniej według Ciebie to było nic. Co powiedziałeś Justinowi do cholery?
 Sean spojrzał mi w oczy, ale po chwili spuścił głowę.
-Umm, no wiesz...ja...
-Ty co?-ponagliłam go.
-Kazałemmusieodciebieodpierdolić.-powiedział na jednym wydechu.
-Możesz wolniej bo nie rozumiem?-poprosiłam zirytowana jego zachowaniem.
-Kazałem mu się od ciebie odpierdolić.
-Och, i rozumiem, że uważasz, że to ty decydujesz o tym z kim się umawiam?
-Nie, Meg, ale ja po prostu chciałem cię chronić.-oznajmił ze skruchą w głosie.
  Staliśmy chwilę w niezręcznej ciszy patrząc sobie w oczy.
-Przepraszam.-mruknął po chwili Sean.
  Westchnęłam głośno i podeszłam do brata aby go uściskać.
-Ja też przepraszam. Nie powinnam była się tak unosić.-mruknęłam.
-Miałaś prawo, zachowałem się jakbym był  twoim ojcem, a przecież jestem najlepszym, najprzystojniejszym i najbardziej wyluzowanym bratem!-zachichotał.-Zrobię wszystko, ale proszę, nie gniewaj się już na mnie.
-Nie gniewam się. Przecież jak nie Justin to inny. Chodzi o sam fakt, że chciałeś
decydować za mnie.
-Obiecuję, że już nigdy tego nie będę robić.-rzekł kładąc swoją rękę na sercu.
-A wracając do tego, że zeobisz wszystko abym siebie nie gniewała, to jestem głodna, no i wiesz...zamówisz chińszczyznę?
-Nie ma sprawy. A potem pójdziemy obejrzeć jakiś film. Co ty na to?-zapytał.
-Jestem za.-mrugnęłam.
-Dobra, to idę wziąć prysznic i zaraz przyjdę. Poczekaj na mnie w salonie.
 Pokiwałam głową zgadzając się z nim i wyszłam z jego pokoju. W salonie nadal Siedzieliśmu chłopcy, ale dołączyli do nich reszta domowników.
-Cześć wszystkim. Ja i Sean zamawiamy jedzenie u chińczyka. Chcecie coś?
 Wszyscy zawiwatowali i pobiegli do kuchni aby zpisać wzystkie zamówienia. Tylko Justin siedział na kanapie i się mi przyglądał. Posłałam mu lekki uśmiech i zakłopotana dołączyłam do reszty.

                                                         ***Następnego dnia***

 Wczoraj wieczorem, kiedy skończyliśmy oglądać "Więzień labiryntu", Chace zaprosił mnie do kina. Na poczatku chciałam odmówić, ale stwierdziłam, że po tej sytuacji z Justinem przyda mi się randka z kimś innym. Niby znaliśmy się niedługo, ale przez ten czas zdążył mnie odurzyć swoim urokiem. O godzinie osiemnastej mieliśmy spotkać się przed klatką, bo miałem coś jeszcze do załatwienia.
  Z dziewczynami ćwiczyłyśmy nasz układ do w pół do piątej, a kiedy wróciłyśmy do domu pobiegłam szybko do pokoju aby się przygotować. Nie wiedziałam w co się ubrać, więc zawołałam dziewczyny aby mi pomogły. Usłyszawszy, że idę z Chacem na randkę pisnęły uradowane i zaczęły rozdzielać sobie zajęcia. Nicki miała zrobić mi makijaż, Britney ogarnąć włosy, a Jessica, Marcia i Sasha miały dobrać mi ciuchy. Na początku cała ta ich ekscytacja mnie bawiła, ale kiedy widziałam jak bardzo były szczęśliwe, że mogą mi pomóc, pozwoliłam im się mną "zająć".
  Po jakiejś godzinie byłam gotowa. Dziewczyny pozakrywały lustra w moim pokoju, więc nie widziałam jak wyglądam. Jak one to stwierdziły "To ma być niespodzianka".  Dopiero gdy już skończyły odsłoniły moje największy lustro i pozwoliły zobaczyć efekt końcowy.


Z ważenia zakryłam usta dłonią. Nie spodziewałam siebie takiego efektu ich współpracy.
-Wow, dziewczyny,  to jest...Jezu, nie wierzę,że to mówię, ale wyglądam ślicznie!-pisnęłam.-Od twraz jesteście moimi prywatnymi stylistkami.-oznajmiłam śmiejąc się.
Wszystkie w wtym samym momencie strzepnęły sobie niewidzialny pyłek z ramion, na co wybuchłam śmiechem, bo wyglądało to przekomicznie.
Za pięć osiemnasta zeszłyśmy na dół. Kiedy weszłam do salonu oczy siedzących na kanapie chłopców skierowały się na mnie. Sean zachłysnął się piwem, które właśnie pił, Justin patrzył na mnie z otworzoną buzią i wielkimi oczami, a reszta zaczęła gwizdać.
-No, no młoda. Wyglądasz oszałamiająco!-krzyknal Chad.
-Dzięki stary.-zachichotałam.
-Chace czeka już na dole.-oznajmiła Brit, która trzymała mój telefon w ręce.
Domyśliłam się, że przysłał sms'a.
-Okey.-mruknęłam po czym skierowałam się do korytarza.
Ubrałam moje ulubione czarne szpilki, wzielam torebkę do której Clooney wrzuciła mi mojego iPhone'a i ubrałam czarny płaszczyk, ponieważ wiał wiatr.
-Trzymamy kciuki!-krzyknęły dziewczyny gdy zamykałam drzwi. 
Usłyszałam tylko jeszcze ich piski i śmiechy, na co rozbawiona pokręciłam głową.
Chace, tak jak się umówiliśmy stał przed kamienicą.


-Pięknie wyglądasz.-powiedział składając pocałunek na moim lewym policzku.
-Umm, dziękuję. Ty wygladasz równie dobrze .-mrugnęłam.
Chłopak uśmiechnął się do mnie i wystawił ramię abym mogła je objąć. L
-Na jaki film idziemy?-spytałam.
-Przepraszam, ale nic Ci nie powiem. 
-Eyy, to nie fair!- rzekłam i wydęłam dolną wargę jak dziecko.
Blondyn zaśmiał się pokiwał przecząco głową. 
-Nie przekonasz mnie.-oznajmił po czym zatrzymał się przy czarnym BMW. Wyjął z kieszeni klucz i otworzył auto. Najpierw pomógł mi wsiąść,  a potem dopiero sam w siadł na miejsce kierowcy. 7l
Podczas jazdy razem śpiewaliśmy znane nam piosenki, które leciały w radiu, a po 15 minutach Chace parkował już samochód pod kinem. Blondyn kupił bilety tak abym nie wiedziała na co się wybieramy, a następnie kupił nam popcorn i pepsi. 
Siadając na nasze miejsca rozmawialiśmy o naszych ulubionych filmach i aktorach.
Okazało się, że obydwoje najbardziej lubimy wszystkie części "Step up" 
oraz "W rytmie hip-hopu". Dyskutowaliśmy na temat Adama Sevani i jego roli Moos'a kiedy światła zgasły i zaczęły się reklamy.
-Ugh, nienawidzę reklam.-jęknął Larsson.
-Nie ty jeden.-zachichotałam.
Gdy zaczął się film zapiszczałam podekscytowana. Blondyn zabrał 
mnie na  "Step up: All in".
-Aww, chciałam iść na premierę, ale jakoś nie miałam czasu przed wyjazdem 
do Nowego Jorku.-powiedziałam.
-Cieszę się, że podoba ci się mój wybór.-mrugnął i odwrócił głowę w stronę ekranu.
Wracając do domu dyskutowaliśmy na temat  filmu. Naprawdę mi się spodobał. Byliśmy już prawie na ulicy gdzie znajdowało się nasze mieszkanie kiedy usłyszałam głośne śmiechy i rozmowy. Było już późno i nikogo nie było na ulicach, więc się trochę przestraszyłam. Złapałam Chace'a za rękę i  splotłam nasze palce. Po chwili zza rogu wyłoniła się grupka młodych ludzi. Wszyscy byli ubrani na czarno i gdy dobrze się przyjrzałam zauważyłam,że każdy w swoim stroju miał jeden element niebieski. Jedna dziewczyna miała błękitną bandankę obwiązaną wokół głowy a czarnoskóry chłopak miał snapback'a w tym kolorze. Kiedy Larsson także ich zauważył cały się spiął i przyciągnął mnie bliżej siebie. W tym momencie wzrok jednego z nich powędrował w naszą stronę, a na jego twarzy zagościł kpiący uśmieszek. Po kilku sekundach wszyscy stali obok nas.
-No proszę, proszę. Kogo my tu mamy.-zawołał- Chace, mam nadzieję, że nie przeszkadzam w randce?
-Odwal się Hanks. Załatwimy to na "Battle of Summer", a teraz spierdalaj.-rzekł 
z jadem w głosie.
-Grzeczniej.-warknął "Hanks", po czym spojrzał na mnie- Och, przepraszam, nie przedstawiłem się. Jestem Roger Hanks. Ato moi kumple.-wskazał na bandę za swoimi plecami.-Razem tworzymy najlepszy zespół taneczny w caluśkim Nowym Jorku, a może nawet i w Ameryce. Dobrze, że umawiasz się z tym blondaskiem. Będzie miał go kto pocieszyć kiedy skopiemy mu i jego żałosnym znajomym tyłki na najbliższym pojedynku.-zaśmiał się.
'Nie wiesz jak wielki błąd popełniłeś dupku.'-pomyślałam.
- Pomarzyć zawsze możesz. Należę do jego "Żałosnych znajomych" i to my skopiemy wam tyłki frajerze.
-Spokojnie Meg.-szepnął blondyn.
-Ouu, widzę, że jesteś pyskata. Lepiej uważaj.-powiedział i razem ze swoją  ekipą odszedł.

'To lepiej ty uważaj, bo z Meghan Olwin ani z jej przyjaciół się nie drwi. I ja już o to zadbam aby niejaki Roger Hanks o tym pamiętał'



_______________

PRZEPRASZAM, PRZEPRASZAM, PRZEPRASZAM.
Znowu was zawodzę. Nie dość, że dodałam rozdział po tak długim czasie to jeszcze jest on do dupy. Po prostu w moim życiu dużo się dzieje. Niedlugo się wyprowadzam za miasto bo sprzedajemy dom, a gdy skończy się rok szkolny to wyprowadzam się do Warszawy..
To i tak mnie nie usprawiedliwia,  ale no....jakiś powód to jest.

EDIT: Następny rozdział pojawi się w przeciągu  tygodnia. OBIECUJĘ!! :)

PS Jest ktoś kto czyta moje ff i mieszka w Wawie?? Tak jakby przydał mi się jakikolwiek start w stolicy, lol. Może miałby ktoś ochotę mi coś o powiedzieć o życiu w wielkim mieście? HAHA 

4 komentarze: